środa, 26 listopada 2014

SNY NIEDOBUDZONE (37)

   Nagle zaroiło się od kominiarzy w cylindrach.
   Spacerowali ulicami pojedynczo, we dwójkę, trójkę, albo stali na rogach i rozmawiali ze sobą od niechcenia, obojętni wobec przechodniów, którzy łapali się za guziki na ich widok, ku ogólnej radości.
   Nałapałem się szczęścia ze sto razy, kiedy jeden z kominiarzy dyskretnie kiwnął na mnie głową i poprowadził do pobliskiej bramy. Gdy nikt nas już nie widział, zdjął cylinder, westchnął i powiedział:
   - Mam prośbę. Załóż to pan na głowę...
   Było mi głupo, ale założyłem cylinder, trochę już sfatygowany, a kominiarz jakby pojaśniał.
   - Też chcę mieć, psia mać, trochę szczęścia - wysapał.
   Zauważyłem, że nie ma guzików przy swoim mundurze, same zamki błyskawiczne. Ale kominiarz chwycił jeden z moich licznych guzików, przymknął oczy i o czymś pomyślał.
   - Po co ja panu? - spytałem. - Wkoło ma pan pełno kominiarzy.
   - Sa fałszywi. Tylko ja jestem prawdziwy - odrzekł. Założył cylinder i poszedł dalej rozdawać ludziom szczęście.
   Obudziłem się niestety z bolącą głową...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz