Dzik Absur był sam w domu, kiedy usłyszał pukanie. Nie za głośne, ale wyraźne. Otworzył drzwi. Nikogo nie było. Absur przestraszył się nie na żarty, bo przypomniał sobie dawne opowieści swojej babki Absuliny o duchach, strzygach, elfach, diabłach i innych mglistych zjawach. Ciarki przebiegły mu po plecach.
- A kysz, a kysz! - wypowiedział zaklęcie, jedyne, jakie pamiętał.
Na to nadeszła dzikuska Absurdzica i roześmiała się, jak to ona.
- A puknij się w czoło, głupolu!
I sama się puknęła, aż echo rozległo się po korytarzu i klatce schodowej. Tak głośno, że wyjrzała zawsze ciekawa wszystkiego sąsiadka z naprzeciwka; z młotkiem w ręku, bo właśnie przybijała gwóźdź w ścianę, aby powiesić portret byłego męża, z którym się w duchu pogodziła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz