65
Mój Drogi Aniele!
Wykorzystując ostatnie tchnienia - że tak powiem - przedjesiennego czasu, usiadłem na lekko wilgotnej parkowej ławce i patrzyłem ze zwykłym zaciekawieniem na zielony jeszcze kasztanowiec szlachetny, który posłał mi przyjaźnie pożółkły już trochę liść...
- Dzień dobry! - powiedziałem, nie widząc za plecami człowieka usiłującego zbierać pierwsze kasztany.
- A, dzień dobry, dzień dobry - usłyszałem. - Ja pana chyba skądś znam...
Obejrzałem się i zobaczyłem znajomego staruszka z ulicy Zygmunta.
- Jestem jesień - zażartowałem nieco speszony.
- E tam! - zaskrzeczał staruszek. - jesień przyjdzie dopiero za trzy dni...
I z kasztanem w ręku zniknął sobie, jakby nigdy nic, za krzakiem obsypanym białymi kuleczkami do przydeptywania.
Twój na zawsze
Michał Wroński
(syn Edwarda)
21 IX 2012 - W miejscu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz