8
Przez jakiś
czas Indiomy uspokoiły się, zamilkły.
- Pewnie
się czają i obmyślają jakieś złośliwości…
Przyjdą,
przylecą.
- Przypomnij
sobie, co zmalowałeś dwudziestego maja tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego
pierwszego roku, o godzinie dwudziestej drugiej trzydzieści trzy…
-
Bezkształtne dziwactwa!... Wtrącają się do moich snów…
Zawsze
fascynowała mnie bezczasowość marzeń sennych: przemykają błyskawicznie albo snują
się ślamazarnie w nieziemskich wymiarach.
Budziłem się
regularnie, spoglądałem na zegarek – minęła godzina. Znowu zasypiałem powoli,
zanurzając się w bezczasie. Ja – nie ja…
Tak od lat.
Bez snu
człowiek umiera, przenosząc się do snu wiecznego.
- A może
właśnie tam jest nasz GŁÓWNY SEN?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz