wtorek, 30 czerwca 2015
POWRÓT BAJGÓRA (475)
BAJDOŁA: Wiesz, to dziwne. Coraz bardziej mi się podobasz.
BAJGÓR: To znaczy co? Przedtem podobałem ci się mniej.
BAJDOŁA: Inaczej...
W BARZE (456)
- Co pan powie ciekawego? - spytał barman, dyskretnie ziewając.
- Znalazłem nowe spojrzenie na rzeczywistość - oznajmiłem.
- To ma pan szczeście. Ja przeciwnie, zgubiłem - powiedział barman.
PYTANIA I ODPOWIEDZI (341)
- Tato, kiedy zrozumiem ten świat?
- Kiedy zrozumiesz, że nic nie rozumiesz, synu...
SNY NIEDOBUDZONE - z książki - 60
HUŚTAWKA
Bujałem się na wygodnej huśtawce, zawieszonej na gigantycznej bramie do nieba, otwartej prawdopodobnie dla wszystkich.
Jedno wahnięcie - jeden rok!
- Ale cudownie - myślałem. - Nic nie muszę robić, tylko latam sobie w otwartej przestrzeni, niehamowany przez nikogo...
A na dole życie toczyło się z mozołem beze mnie. Ludzie pracowali, świętowali, biegali za lepszym, lubili i nienawidzili, wybierali, kupowali, sprzedawali, pożyczali, grali, jedli, pili i śpiewali, uprawali seks, sztukę i ziemię.
Patrzyłem w dół, aż zakręciło mi się w głowie.
- Ściągnjcie mnie stąd! - krzyknąłem, znudzony w końcu tym NICNIEROBIENIEM.
Ale nikt mnie nie słyszał. Wszyscy byli zajęci bieganiem za swoim szczęściem na Ziemi...
SNY - wiersz z tomu "SPACER"
Zauważyłem dzisiaj -
moje sny są takie rzeczywiste
a rzeczywistość niewyspana
jak dziecko w przedszkolu
które wciąż pyta
co złego w tym
że rozlało nielubianą zupę mleczną
POWRÓT BAJGÓRA (474)
BAJGÓR: Ładnie ci w tej sukni.
BAJDOŁA: Wczoraj mówiłeś, że ładnie mi w spodniach.
BAJGÓR: Jutro mogę powiedzieć, że ładnie ci bez niczego...
W BARZE (455)
- Mam chandrę - oznajmił smutny barman.
- Może mi pan dać trochę - zaproponowałem bezinteresownie.
- Lepiej nie. Nie chcę patrzeć na pana smutną gębę, za przeproszeniem - odrzekł barman.
poniedziałek, 29 czerwca 2015
PYTANIA I ODPOWIEDZI (340)
- Tato, ważniejsza jest długość czy szerokość?
- Najważniejsze jest poczucie humoru, synu...
SNY NIEDOBUDZONE - z książki - 59
KAJAK
Po długiej i raczej nudnej dyskusji z moim przyjacielem o istocie CZASU, śniło mi się, że płynę samotnie na składanym kajaku po rwącej rzece. Pomagałem jej, wiosłując ochoczo, kiedy nagle usłyszałem szum, potem ciągły grzmot i z przerażeniem ujrzałem, że zbliżam się do śmiercionośnego wodospadu, potężnego jak Niagara.
W panice zacząłem wiosłować do tyłu, wytężając wszystkie siły i powoli zneutralizowałem wartki bieg rzeki. Stałem w miejscu, ale czułem, że długo tak nie wytrzymam. Ręce mi mdlały.
Na wysokim, skalistym i niedostępnym brzegu dostrzegłem kątem oka przyjaciela. Machał do mnie ręką.
- A nie mówiłem? Istniejesz tylko w czasie teraźniejszym. Wiosłuj, wiosłuj! Niagara jeszcze daleko! - krzyczał.
A więc wiosłowałem, ale - na Boga - nie pamiętam, jak długo...
SKĄD-DOKĄD - wiersz z tomu "SPACER"
Im bliżej tym dalej
Koniec ucieka początkowi
początek goni koniec
a środek oszalały
nie może nadążyć za nimi
A nad tym wszystkim
niebo patrzące w dal -
skąd przybywamy
dokąd odejdziemy
POWRÓT BAJGÓRA (473)
BAJDOŁA: Znowu śniło mi się, że jestem tobą.
BAJGÓR: O, to wreszcie zrozumiałaś mnie do końca.
BAJDOŁA: No, właśnie. Cały czas myślałeś tylko o sobie...
W BARZE (454)
- Tylko koło gwarantuje powrót - powiedział znienacka barman.
- Ciekawe, czy wynalazca koła to przewidział - dodałem, łykając resztkę brandy.
PYTANIA I ODPOWIEDZI (339)
- Tato, czy można zatrzymać czas?
- Zawsze można spróbować.
- Próbowałeś?
- Raz, kiedyś. Ale mi uciekł...
HALO... (677)
- Halo, Niebo?
- Słucham!
- Nieraz nie chce mi się żyć.
- Życie to nie szkoła. Nie ma przerw...
SNY NIEDOBUDZONE - z książki - 58
MARIONETKA
Nagle wydało mi się, że jestem marionetką poruszaną za pomocą niewidzialnych sznurków przez kogoś na wysokościach.
- Protestuję! Jestem wolnym człowiekiem! - krzyknąłem, a echo powtórzyło: człowiekiem, ekiem, ekiem...
Zachmurzyło się znienacka, zaczął padać deszcz.
Zmoknięty brnąłem w błocie ku oświetlonej rzęsiście chacie, bardzo dalekiej, pod lasem. Wyobraziłem sobie, że tam jest ciepło, jasno i przytulnie. Kłody drewna palą się w wymarzonym kominku, a na stole czeka wykwintna kolacja ze świecami, przygotowana przez zachęcająco uśmiechniętą nieznajomą kobietę - ktorą widziałem wczoraj na ulicy, gdy kupowała lody.
Szedłem z mozołem, ale nie zbliżałem się do chaty ani chata nie zbliżała się do mnie.
Miałem dosyć. Wyjąłem z kieszeni małe nożyczki-talizman, pozostałe po mojej babci Michalinie (zawsze noszę przy sobie) i poprzecinałem wszystkie niewidzialne sznurki.
Niebo pojaśniało, deszcz przestał padać, ale zniknął także obraz z kominkiem, wykwintną kolacją i wymarzoną kobietą.
Siedziałem przy stole w kuchni, jadłem samotnie moją codzienną jajecznicę z trzech jaj na maśle...
niedziela, 28 czerwca 2015
KOLEINY - wiersz z tomu "SPACER"
Niewidzialne koleiny
prowadzą w stronę horyzontu
Dal tam
czy przepaść?
Wieczna pustka
czy kolejny los?
POWRÓT BAJGÓRA (472)
BAJGÓR: Mam do ciebie prośbę.
BAJDOŁA: Słucham.
BAJGÓR: Mogłabyś mi zrobić pierogi z kapustą i grzybami?
BAJDOŁA: Mam do ciebie prośbę. Mógłbyś nie wydziwiać?...
W BARZE (453)
- Śniły mi się jakieś jednomandatowe okręgi wyborcze - oznajmił barman.
- O, to pan mi wreszcie wyjaśni, na czym to polega - ucieszyłem się.
- Nie mam zielonego pojęcia - odparł barman.
WRONOTY (180)
Przez całe człowiecze życie lenistwo ściga się z pracowitością, nie dobiegając nigdy do mety!
HALO... (876)
- Halo, Ziemia?
- Tak, słucham!
- Tak, słucham!
- W zasadzie nie mamy do ciebie pretensji, poza tym, że za często zawracasz nam głowę....
SNY NIEDOBUDZONE - z książki - 57
SĄD
Przyszła już wiosna, zieleniły się drzewa, śpiewały ptaki, ludzie pootwierali okna, ciesząc się słonecznym ciepłem.
A ja zostałem niespodziewanie aresztowany przez strażników miejskich z halabardami i doprowadzony do sądu, znajdującego się w małym odrapanym parterowym domku.
Strażnicy odstawili do kąta halabardy i zaprowadzili mnie do obskurnego pokoiku, gdzie za stołem pokrytym zielonym suknem siedział sędzia w nowej todze.
- O, Wroński Michał, syn Edwarda! - stwierdził ziewając.
- Tak. Ale o co chodzi? - spytałem zdenerwowany.
- Wysoki sądzie!...
- O co chodzi, wysoki sądzie? - poprawiłem się.
- Numer pesel! - zażądał sędzia.
- Nie pamiętam...
- No to popamięta!...
Sędzia wstał, spojrzał na złoty zegarek i skazał mnie na NIEISTNIENIE.
Ale ja wymigałem się im wszystkim, uciekajac przez otwarte wiosennie okno, w którym nie było jeszcze krat, budząc się do codziennego istnienia...
sobota, 27 czerwca 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)