Na niebie pojawiła się wielka, wielobarwna tęcza, aby zniknąć w jednej chwili. Świat niespodziewanie pogrążył się w przerażającej bieli...
Białe było wszystko: ludzie, słońce, domy, drzewa, trawniki, auta, zwierzęta. Biegałem jak oszalały, szukając jakiegoś koloru, pytałem ludzi.
- Biel, biało, biały człowieku - odpowiadali, patrząc na mnie bladymi oczami.
Siadłem zmęczony pod moim ulubionym dębem, który też był bielusieńki i zapłakałem rozpaczliwie...
Nagle zawiał zimny wiatr ze wschodu i z białych chmur zaczął padać czerwony śnieg. Patrzyłem oniemiały, jak pokrywa krwawą czerwienią świat, a gdzieś w oddali zaczęły bić wszystkie dzwony na trwogę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz