Nadszedł wczesnojesienny czas.
- Jedziemy na grzyby? - spytałem tonem raczej oznajmiającym.
Mój Cień skrzywił się niemiłosiernie.
- Wiesz, że nie lubię lasu - powiedział płaczliwie. - Jestem tam blady i niepozorny. A jeszcze w dodatku chaszcze zaczepiają mnie bezczelnie.
- Och, znam jedną słoneczną polanę pełną prawdziwków. Zostawię cię tam, a sam pobuszuję wśród drzew - zachęcałem.
- A nie mógłbym zostać w domu? - jęknął Cień. - Zapalisz mi górne światło i sobie odpocznę. Ostatnio gonisz mnie jak setera...
- Boże święty! - też jęknąłem.
I pojechałem sam do lasu, zostawiając Cienia leżącego na tapczanie.
Kiedy wróciłem późnym wieczorem z trzema grzybami i dwoma kleszczami, usłyszałem znane mi: HA, HA, HA!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz