PODRÓŻ
Bajgór nie mógł zasnąć. Wreszcie po długiej walce przedarł się do niego ciężki sen.
Siedział w wykwintnym wagonie restauracyjnym, obsługiwany przez kelnera w nieskazitelnym białym garniturze. Jadł wyszukane dania: jakieś homary, krewetki, trufle i pił najlepsze koniaki, nie upijając się. Rozbrzmiewała cicha orientalna muzyka, a za oknami pojawiały się i znikały kolorowe krajobrazy. Tak wspaniałe, że zapierały dech.
Nagle pociąg zatrzymał się. Konduktor w czerwonej czapce kazał mu wysiąść. Stanowczo i bezceremonialnie.
Bajgór wyszedł. Pociąg zniknął.
Znajdował się w środku odrapanej maszynerii z wielkimi rolkami płótna, zamalowanymi pejzażami. Kilku robotników, którzy zapewne je przesuwali podczas jego podróży, skończyło pracę i szykowało się do domów. Patrzyli na niego obojętnie. Nagle zniknęli za dekoracjami.
Nie miał żadnego bagażu. Przeszukał kieszenie, był bez pieniędzy i dokumentów. Rozejrzał się po pustym pomieszczeniu maszynerii. Nie mógł znaleźć wyjścia…
Tego snu nigdy nie opowiedział Bajdole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz