sobota, 2 kwietnia 2011

GOŚCIE





JEDNOAKTÓWKA, SŁUCHOWISKO

Osoby:
ŻONA
MĄŻ
GOŚĆ  I
GOŚĆ  II
(Akcja rozgrywa się w przedpokoju. Drzwi na korytarz i drzwi do łazienki. Mąż stoi na krześle, przybija gwóźdź do ściany. Żona trzyma obraz.)





ŻONA:        Jak ty to przybijasz?
MĄŻ:          Ja tych ścian nie budowałem…
(słychać dzwonek)
                    Pewnie Waldek… pomoże mi.
(ŻONA idzie otworzyć, na progu stoi GOŚĆ  I)
GOŚĆ  I:      Dzień dobry!
ŻONA:         Dzień dobry…
GOŚĆ:         Bardzo panią przepraszam… Czy mógłbym skorzystać z toalety?
ŻONA:         Z toalety?!
GOŚĆ:         Tak, z toalety.
ŻONA:         No… proszę.
(GOŚĆ  I  wchodzi, kłania się MĘŻOWI)
GOŚĆ  I:      Dzień dobry.
MĄŻ:           Dzień dobry…
GOŚĆ:         Można?
MĄŻ:           Proszę, proszę…
GOŚĆ  I:      Bardzo państwa przepraszam.
(znika w łazience)    
MĄŻ:           Już nie miał gdzie iść…
ŻONA:         Ojej, trzeba być człowiekiem.
MĄŻ:           Podaj mi ten obraz!
ŻONA:         Na tym gwoździu się nie utrzyma.
MĄŻ:            To przybij sama!
ŻONA:          Myślisz, żebym nie przybiła?
MĄŻ:            Tym młotkiem można przybijać pluskiewki. Mogłaś nie gubić dużego młotka!
ŻONA:          Mówiłam. Jest chyba w piwnicy. Idź i  przynieś.
MĄŻ:            No tak, idź i przynieś. Tak najwygodniej. Ja tam go nie zanosiłem!
(stuka młotkiem, poprawia)
                      Już teraz dobrze?
ŻONA:          Niech już będzie. Ale mam męża, nie umie powiesić obrazu.
MĄŻ:            To go sobie zmień! Ja się chyba powieszę…
ŻONA:          Ciszej! Trzymaj… (podaje obraz)
MĄŻ:             Mów. Równo?
ŻONA:           Trochę w prawo…
MĄŻ:             Tak?
ŻONA:           Tak.
MĄŻ:             Nie podoba mi się ten obraz.
ŻONA:           Kup ładniejszy.
MĄŻ:             Nie lepiej powiesić tu kwietnik?
ŻONA:           Kwietnik w przedpokoju? Ty masz pomysły.
MĄŻ:             Niech już będzie. W końcu guzik mnie obchodzi, co tu będzie wisiało.
ŻONA:          Pewnie, nic się nie obchodzi!
MĄŻ:            Twoja zasługa.
ŻONA:          Moja?
MĄŻ:            Jeszcze trochę i będę wchodził do tego domu, jak do obcego.
ŻONA:          Dobrze, dobrze. Ale zanim wejdziesz ostatni raz, wytrzep dywan…
MĄŻ:            Jutro!
ŻONA:          Codziennie mówisz – jutro!
MĄŻ:            O, Boże. Mam tego dosyć!
ŻONA:          Nie wydzieraj się, mamy gościa!
MĄŻ:            Gościa!
ŻONA:          Ciszej… Co on tam tak długo robi?
MĄŻ:            Skąd mam wiedzieć?
ŻONA:          Może to samobójca?... Słuchaj!
MĄŻ:            Co?
(słuchać szum wody wlewanej do wanny)
ŻONA:          No, słuchaj!
MĄŻ:           Co on zwariował? Leje wodę do wanny!
ŻONA:         Może myje ręce?
MĄŻ:           Nie słyszysz? W wannie już pełno wody. (szarpie klamką) Ej, panie!... Halo! Czy pan zwariował? Tu nie łaźnia miejska… Będzie się pan kąpał?
ŻONA:         Nic nie mówi. Może się utopił?
MĄŻ :          Nie pleć.  (stuka w drzwi) Halo! Słyszy pan?!
ŻONA:         Czuję, że będzie jakieś nieszczęście.
(MĄŻ wali w drzwi pięścią)
MĄŻ:            Niech pan nie będzie bezczelny!... Panie!
ŻONA:          Trzeba zadzwonić po policję…
MĄŻ:            (ciszej) Zepsuty telefon… (głośno) Panie! Dzwonimy po policję!   
GOŚĆ  I:       (głos przytłumiony) Zaraz wyjdę…
MĄŻ:            Wychodź pan!
GOŚĆ  I:           Za chwilę…
MĄŻ:            Coś podobnego. Szczyt bezczelności… Proszę natychmiast wyjść!
ŻONA:          Może to wariat?
MĄŻ:            Dzwonię po policję. Słyszy pan?
GOŚĆ  I:       Słyszę, słyszę… Niech pan tego nie robi. Wykąpię się i wyjdę…
MĄŻ:            Co zrobi?
ŻONA:          Wykąpie się!
GOŚĆ  I:       Wykąpię się i wychodzę. Słowo daję. Dziesięć minut. Dobrze?
MĄŻ:             Nie pozwalam. Tu nie łaźnia!
GOŚĆ  I:        Ale ja już się zamoczyłem.
MĄŻ:             Panie, bo doprowadzi mnie pan do szału! Co to ma wszystko znaczyć?
GOŚĆ  I:       Nic. Normalna ludzka przysługa.
MĄŻ:            To jest prywatne mieszkanie. To jest moje mieszkanie! Nie pana!... Łaźnia publiczna jest na Pięknej!
GOŚĆ  I:       Nieczynna!
MĄŻ:            A co mnie to obchodzi! 
GOŚĆ  I:       Nie ma co robić piekła. Minuta i wychodzę.
MĄŻ:            Słyszysz? Minuta i wychodzi. Coś podobnego…
ŻONA:          Jakiś nienormalny, albo zboczeniec. Rozbierać się w cudzym domu!
GOŚĆ  I:       Widać coś? To przepraszam…
MĄŻ:            Robi z nas durnia! (szarpie klamką, słychać szum wody)
ŻONA:          A gaz?!
MĄŻ:            A gaz?
GOŚĆ  I:       Ostatecznie za gaz mogę zapłacić. Więcej jak za złotówkę nie wypalę.
MĄŻ:            Ale to jest mój dom. Z jakiej racji ma pan się u mnie kąpać? Niech mi pan szanowny wytłumaczy!... Dureń jeden!
GOŚĆ  I:       Przepraszam bardzo, ale nie mogę mówić. Mam mydło w oczach i ustach…
MĄŻ:            (do ŻONY) Automat na rogu ma urwaną słuchawkę… Co tu robić?
GOŚĆ  I:       Nic państwu nie ukradnę!
MĄŻ:            Nie wiadomo. Oszukał nas pan. Miał pan tylko skorzystać z toalety…
GOŚĆ  I:       Właśnie korzystam.
ŻONA:          Mógł pan mówić bardziej dokładnie…
GOŚĆ  I:       Gdybym powiedział dokładnie, to bym się nie wykąpał. A muszę!
MĄŻ:            Kpi z nas! (szarpie klamką) Wyłaź pan! Tu nie hotel!
GOŚĆ  I:       O co tyle hałasu. Powinniśmy sobie wszyscy pomagać. Nie chce pan być chyba egoistą?
 MĄŻ:           Właśnie, że chcę! Wtargnął pan do cudzej własności. To jest karalne. A w Ameryce by pana zastrzelili!
GOŚĆ  I:       Wcale nie wtargnąłem. Byłem wpuszczony!
MĄŻ:            Wszedł pan podstępnie!
GOŚĆ  I:       Mieszkamy na tej samej Ziemi, na tym samym kontynencie, w tym samym kraju, w tym samym mieście. Musimy sobie pomagać…
MĄŻ:            Znalazł się filozof!

GOŚĆ  I:       Łaźnia nieczynna, a ja muszę się wykąpać. Jadę załatwić ważną sprawę do stolicy. Nie mogę jechać brudny…
MĄŻ:           Bezczelny cham…
ŻONA:         Nie denerwuj się…
MĄŻ:          Co nie denerwuj się, co nie denerwuj?!
GOŚĆ  I:      Ma pan chyba bardzo zły charakter. Współczuję pańskiej szanownej małżonce…
MĄŻ:           Jestem chory na serce, nie wolno mi się denerwować!
GOŚĆ  I:      To niech się pan nie denerwuje. Już kończę. Jeszcze tylko nogi.
MĄŻ:           (ostentacyjnie głośno) Ubierz się. Idź po dzielnicowego, mieszka niedaleko!
ŻONA:         (głośno) Już idę!
GOŚĆ  I:      Słyszę, słyszę… Przecież mówiłem, że zaraz wychodzę. Mam wyjść  mokry, nago? Chce pan tego?... Muszę się wytrzeć i ubrać… W życiu nie wolno się spieszyć bez potrzeby. Niech pan to zapamięta. Tak radził mi mój dziadek, a był to najmądrzejszy człowiek, jakiego znałem. Zawsze dobrze na tym wychodziłem…
MĄŻ:           (wściekły) A ja panu radzę po dobroci, wycieraj się pan szybko i wychodź!
GOŚĆ  I:       Ale niech pan przyrzeknie, że nie będzie się pan awanturował…
MĄŻ:            Nic nie będę przyrzekał. Nie będzie mi pan tu dyktował warunków…
GOŚĆ  I:       Oj, bawi się pan w generała. Za minutę wyjdę, ale proszę bez awantur. Podziękuję i zapłacę… dwa złote za gaz i wodę…
ŻONA:          Dwa złote!
GOŚĆ  I:       Mogę dać trzy…
MĄŻ:            Wsadź pan sobie te trzy złote!
GOŚĆ  I:        Proszę bardzo, jak państwo nie chcą. Nie będę się prosił…
MĄŻ:             Dobrze pan wie, co ja chcę!
GOŚĆ  I:        Jeszcze tylko płukanie głowy… Szampon mam swój!... Wannę umyję. Będzie czyściejsza niż była!
MĄŻ:             Słyszysz?!
ŻONA:           Rano myłam!
GOŚĆ  I:        To nie była aluzja!
MĄŻ:             Ja panu dam aluzję. Ja panu dam aluzję…
ŻONA:           Cicho bądź, bo nie wyjdzie.
MĄŻ:             To twoja wina, po co go wpuściłaś?
ŻONA:           A kto mówił – „proszę, proszę”?
GOŚĆ  I:        Niech się państwo nie kłócą… (plusk wody) Aj, aj…
ŻONA:          Co się stało?
GOŚĆ  I:       Spuściłem sobie wrzątek na głowę… Nie macie państwo wyregulowanego junkersa… Sparzyłem sobie czoło… Mogę sobie pożyczyć pańskiej wody kolońskiej? Odrobinkę, zapłacę…
MĄŻ:            Nie!
GOŚĆ  I:       Ale z pana człowiek. W wodzie kolońskiej jest spirytus, a spirytus pomaga na oparzenie.
MĄŻ:           No, tego już za wiele! Szlag mnie trafi! (szarpie klamką) Rozwalę te drzwi…
ŻONA:         Uspokój się.
MĄŻ:           Co uspokój, co uspokój? On rusza moją wodę kolońską!
GOŚĆ  I:      Odkupię panu…

MĄŻ:           Nie ruszaj pan!
GOŚĆ  I:      Ale ja się sparzyłem. Pan jest bezlitosny…
MĄŻ:           Panie!!!
ŻONA:         Odkręca butelkę…
MĄŻ:           Zostaw pan to, mówię po dobroci.
GOŚĆ  I:      Zapłacę za całą, a zużyję odrobinę. Jeszcze pan zarobi…
MĄŻ:           Słowo daję, ja mu obiję mordę.
GOŚĆ  I:      Pan mi grozi?
MĄŻ:           No to pan zobaczy!
ŻONA:         Przestań, bo nigdy nie wyjdzie.
GOŚĆ  I:      Skrzywdzić się nie dam. Jestem łagodny jak baranek, ale muszę panu powiedzieć, że dla zdrowia skończyłem kurs karate. Też panu radzę. Coś wspaniałego… Potrafię rozwalić deskę na pięć centymetrów…
ŻONA:          Niech pan już zostawi wodę kolońską, całą pan wypaprze…
GOŚĆ  I:       Już stawiam...
(głośny brzęk szkła)
MĄŻ:            Co się stało?!
GOŚĆ  I:       Psiakrew, to przez pana…
MĄŻ:            Co, przeze mnie?
GOŚĆ  I:       Jak pan przybił to lustro?
ŻONA:          Boże, moje lustro! Potłukł!
GOŚĆ  I:       Wcześniej czy później by spadło. Gwózdek na centymetr, bez kołka.
MĄŻ:            Ja go zamorduję, karate mu nie pomoże…  

ŻONA:        Nowe lustro!
MĄŻ:          Nie wolno mi się denerwować… Szlag mnie zaraz…
GOŚĆ  I:     Dobrze, odkupię to lustro, chociaż to nie moja wina. To będzie moja najdroższa kąpiel w życiu…
MĄŻ:          Ja ci odkupię, ja ci odkupię… (szarpie klamką)  
GOŚĆ  I:     Niech pan nie szarpie klamką, bo zepsuje pan zamek i naprawdę nie wyjdę… Cholera, mogłem iść na pierwsze piętro…
MĄŻ:          Ja go tu zatrzymam, a ty idź po policję!
ŻONA:        Mam iść?
MĄŻ:          Chyba mówię po polsku?!... Chociaż ty mnie nie denerwuj!
ŻONA:        Dobrze, dobrze… Weź krople.
MĄŻ:          Może spotkasz policjanta na ulicy… No, ja go urządzę! Nie daruję!
ŻONA:        To idę…
(słuchać dzwonek u drzwi)
MĄŻ:           Może to Waldek, miał dzisiaj przyjść. Pomoże mi. Otwórz.
(ŻONA otwiera drzwi, na progu stoi GOŚĆ  II)
GOŚĆ  II:     Dzień dobry, państwu. Przepraszam, czy mogę skorzystać z toalety?

                                                           MUZYKA


       a 

1 komentarz:

  1. Pozdrawiam słonecznie! Dobrze poczytać Pana teksty, dobrze się zatrzymać. Będę tu zaglądać częściej. Magda

    OdpowiedzUsuń