MIĘDZY SNAMI
Noc.
Budzę się
co godzinę. Słyszę tykanie dwóch zegarów. Budzika i wiszącego na regale, z
czarną twarzą.
Nie
usypiają mnie ponownie od razu. Muszą się namęczyć co najmniej przez następne
pół godziny. Nieraz wydaje mi się, że to te zegary narzucają mi obrazy z
przeszłości – w tym mglistym półśnie; wizje zawsze wykrzywione i zmęczone
daleką drogą do mnie, jakby walczyły z innymi. Nie za bardzo mogę sobie je
wybrać. Chociaż udaje mi się umknąć przed nieprzyjemnymi i zostać trochę dłużej
z rozkosznymi.
A potem
łączę się z moim sennym teatrem bez kurtyny…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz