piątek, 19 września 2014

CIEŃ (59)

   Zapomniałem, że mam całkiem nowy tandem w piwnicy i skuszony wyjątkową promocją, kupiłem rower. Ale taki bez kół, do bezpiecznego pedałowania w domu; nawet z licznikiem, pokazującym przebytą drogę.
   Postawiłem go w reprezentacyjnym kącie pod szablą mojego dziadka i przyrzekłem sobie, że codziennie pokonam co najmniej dwadzieścia kilometrów, a w niedzielę nawet trzydzieści. Mój Cień bardzo się z tego roweru ucieszył, poprosił tylko, żebym podczas jazdy zapalił kinkiet na ścianie.
   Dotrzymałem przyrzeczenia tylko przez niecały tydzień, ponieważ ja i Cień doszliśmy do zgodnego wniosku, że jednak spacery na świeżym powietrzu są zdrowsze i ciekawsze.
   A nasz rower bez kół, odkurzany co jakiś czas, stoi teraz dumnie w kącie i jest atrakcją dla gości, którzy zawsze przez jakiś kwadrans próbują swych sił, razem ze swoimi cieniami. Zapalam wtedy kinkiet, aby mój Cień też miał rozrywkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz