Tak więc, wieczorem przy migotliwej woskowej świecy i przy dwóch niepustych kieliszkach - raz ja, raz Cień - wyciągaliśmy z naszych przepastnych pamięci przygody, zdarzenia, uroczystości, wędrówki po urokliwych groblach, lasach, górach, piaskach, starannie omijając, albo płosząc przykre zgrzytliwe przypadki.
Co jakiś czas wykrzykiwaliśmy podnieceni:
- Pamiętasz to wariactwo w Noc Świętojańską na golasa nad Jeziorem Dubrawskim?...
Albo:
- Ha, ha, ha, ale miała nogi. Do samego nieba!...
Albo:
- A te tańce z Cyganami przy ognisku. Zginął ci zegarek, ale radziecki, co tam...
Albo:
- Jak było w leśniczówce z lampami naftowymi, w Puszczy Solskiej?...
Albo:
- A pusta czarnomorska plaża po zachodzie słońca. Ręka w rękę, głowa przy głowie... oj...
I tak do północy, kiedy trzeba było zgasić świecę i schować kieliszki do barku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz