sobota, 9 sierpnia 2014

CIEŃ (18)

   W sobotę wieczorem wpadłem w psychiczny dołek. Właściwie bez powodu. Ale taki jest najgorszy... Wyjąłem z barku niedopite pół litra gruzińskiego koniaku, usiadłem przed lustrem i patrząc na moją smutną gębę, wychyliłem kilka kieliszków. Nic nie pomogło. Z wszystkich kątów mieszkania i świata spływały bezsensy i ani jednego sensu, choćby maleńkiego, którego można by się uczepić, wyleźć z dołka i poszybować w stronę jutra.
   - Zapal naszą świecę! - usłyszałem za sobą.
   To mój Cień obudził się nagle, przyszedł w błazeńskiej czapce mnie rozweselić.
   - Wylej to świństwo do zlewu i zatańczmy - powiedział. - Ale wyjdź najpierw z tego dołka, nie jest głęboki. W dołku tańczyć niewygodnie.
   Zapaliłem świecę. Zatańczyliśmy bez muzyki.
   - Możesz mi powiedzieć, po co ci ten sens? Naprawdę musisz go mieć? - spytał Cień, wielki, do samego sufitu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz