niedziela, 21 czerwca 2020

ŚWIAT DZIKA ABSURA - 121 (z książki)


PIRAMIDA

   Ten sen był mroczny, jak najczarniejsza bezksiężycowa noc.
   Dzik Absur szedł w ciemności po jakimś twardym podłożu, obijając się o zimne ściany. W górę, w dół. Nie wiedział, gdzie jest.
   - W labiryncie? W krainie Hadesa? W lochach Bastylii? - myślał przestraszony.
   Po krótkiej albo długiej – jak to w snach bywa – wędrówce ujrzał w dali promyczek światła. Zbliżał się do niego powoli, aż doszedł do niewielkiego otworu. Z trudem się przez niego przecisnął.
   Oniemiał! Stał na szczycie ogromnej piramidy, zbudowanej z kamiennych bloków. Wkoło żółciła się bezkresna pustynia.
   Potknął się i sturlał na sam dół, prosto pod nogi groźnego człowieka z pejczem, który uderzył go w plecy i wrzasnął:
   - A ty co, leniu! Do roboty!...
   I zagonił Absura na ogromny plac budowy, gdzie tłumy niewolników ciągnęły wielkie głazy.
   Budowano tam największą piramidę dla faraona Cheopsa.

   Dzik Absur obudził się zlany potem w momencie, kiedy miał na niego spaść wielki blok kamienny z wysokiego egipskiego nieba…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz