poniedziałek, 19 marca 2018

MY - 85


TRAN

   Tkwiłem w półśnie. Nie mogłem zasnąć po obiedzie, bo mój Cień gadał jak najęty:
   - Nie uważasz, że powinny być szkoły zapomnienia? Nieraz nasza pamięć może zabić wszystkie radosne chwile wspomnieniami, które chcielibyśmy wyrwać raz na zawsze… Śpisz?... Na przykład, idę sobie w słoneczny dzień, podśpiewuję, w mojej świadomości sam miód, a tu nagle, jak grom z jasnego nieba – wlatuje okropna scena z naszego długiego życia. Jakbym wypił tran. Pamiętasz tran w przedszkolu? Kolejka płaczących dzieci i tyran-przedszkolanka z łyżką wielką jak statek, napełnianą po każdej egzekucji nową porcją tego świństwa… Brrr, Boże święty!... A pamiętasz, jak tańczyłeś na stole pod koniec wesela Wojtka i Anny? Rozwaliłeś sobie nos do krwi. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Ale nie było to oczywiście możliwe. Tak jak nie było możliwe odłączenie się od ciebie, kiedy wygłaszałeś mowę gratulacyjną swojemu szefowi, którego serdecznie nienawidziłeś… Albo…
   - Przestań natychmiast! Pamiętaj, że wszelkie złe i wstydliwe momenty z naszego życia są po to, aby te dobre i wspaniałe jaśniały jak Księżyc - powiedziałem i przewróciłem się na drugi bok.
   Cień zamilkł.
   Wreszcie zasnąłem. Śniło mi się przedszkole i kolejka po tran. Ale byłem zawsze na końcu…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz