Nie ruszałem się z ławy.
- Może przyjdzie mały Paweł i wyjaśni mi tajemnicę dzieci?...
Ale nie pokazywał się. Zacząłem myśleć o nim intensywnie, jak mi kazał. Dopiero za dziesiątym przywołaniem zobaczyłem go w oddali. Szedł w moją stronę w przebraniu Napoleona.
- Śnię jeszcze? - pomyślałem i uszczypnąłem się w policzek, tam gdzie Jola zostawiła pocałunek. Nie spałem. To był Paweł.
- Przecież chciałeś, żebym był Napoleonem, to jestem - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Skąd wiesz, że mi się śniłeś w kostiumie cesarza? - zdziwiłem się.
- Ja też dziwiłem się, że śniłeś, bo na tym poziomie nie wolno spać.
Siadł obok mnie.
- Wyjaśnisz mi, o co chodzi z tymi dziećmi? - spytałem.
Wydawało mi się, że Paweł zbladł. Porozglądał się wkoło.
- Nigdy nie pytaj o to nikogo. Nigdy - szepnął, jakby bał się podsłuchów.
- Dobrze, nie będę. Ale chciałeś, żebyśmy mówili o Ziemi...
- Tak, mówmy...
- Więc możemy pogadać o ziemskich dzieciach, śmiejących się, kapryśnych, wrzeszczących. Wszędzie ich pełno. I wszystkie są piękne...
- Nie! - Paweł przerwał mi. - Tylko nie o tym. Proszę. Może ci kiedyś wyjaśnię, o co chodzi, ale jeszcze nie teraz.
Długo milczeliśmy, będąc tylko ze swoimi myślami...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz