Usnąłem...
Śniło mi się, że jestem na rozległej, piaszczystej pustyni, pod rozpalonym słońcem. Wiał wiatr, sypiąc mi piaskiem w oczy. Uciekałem w stronę wysokiego budynku, który majaczył na horyzoncie. Dobrnąłem wreszcie do niego z trudem. Wejście, nad którym widniał napis TEATR, było otwarte na oścież. Wszedłem zaciekawiony. Wielka sala wypełniona była, od dołu do góry, kostiumami z różnych epok; zapewne zakrywały scenę, teatralne fotele i loże. Od kolorów bolały oczy... Nagle, spod stery ubrań wydobył się Sebastian w czerwonym kostiumie pirata, z opaską na jednym oku...
- Zdradziłeś mnie, Michałku - zachichotał śmiechem pradziadka Samuela. - Pożałujesz tego do końca swego życia, tak długiego, że będziesz błagał o śmierć...
Wymachiwał kordelasem jak na jakimś filmie o korsarzach, zapewne przeze mnie kiedyś oglądanym.
Nagle zza mnie wyskoczył mały Paweł przebrany za Napoleona, dotknął Sebastiana, a ten zniknął jak kamfora.
- Uff! Dziekuję ci, stary - powiedziałem z ulgą.
- Nie ma za co. U mnie jest moc. Poza tym on nie był groźny, miał drewnianą broń... Chodź do baru teatralnego, postawisz mi za to piwo. Strasznie chce mi się pić. Nie piłem piwa od wieków...
Paweł zatarł ręce, jakimś cudem zrobił się tunel w stercie ubrań i bez trudu przedarliśmy się do drzwi z napisem BAR...
- Nie spać! - usłyszałem nagle.
Otworzyłem oczy. Nade mną stał mój znajomy strażnik. Potrząsał mnie bezceremonialnie za ramię.
- Będziesz mógł spać do woli i śnić na którymś z wyższych poziomów. Tu nie wolno. Zapamiętaj!...
Odjechał.
- Tu nie da się żyć! - jęknąłem. I zaraz roześmiałem się z tej myśli. - Tu nie da się żyć, tu nie da się żyć - powtórzyłem głośno.
Śmiałem się jak głupi, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz