Po kilkunastu metrach pradziadek Samuel zatrzymał się. Myślałem, że się zmęczył, ale on powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Chyba chcesz mnie o coś spytać?
Poczułem, że się czerwienię; istotnie znał moje myśli.
- Tak, właściwie nie wiem - bąknąłem.
- Pytaj śmiało, na pewno ci odpowiem. Tutaj nie mam nic do ukrycia - zaśmiał się.
- Według rodzinnej legendy... - zawahałem się - byłeś kobieciarzem.
- Chciałeś powiedzieć: dziwkarzem, zdradzającym prababcię na lewo i prawo - znowu zachichotał cienko i długo nie mógł się uspokoić. - Tak, bardzo lubiłem młode kobiety. A ponieważ byłem stale w podróży i miałem trochę grosza, więc rozumiesz, wiadomo... - nie dokończył.
Ruszyliśmy dalej w milczeniu. Słychać było tylko daleki syk.
- Co to za dźwięk? - spytałem, mając nadzieję, że już nie będzie się zwierzał.
- To odgłosy rozmów ze wszystkich korytarzy i poziomów - wyjaśnił Samuel i wrócił do tematu. - A ty przecież też lubiłeś młode dziewczyny. Nie ma się czego wstydzić. Lubił je mój ojciec Karol, lubił mój syn, a twój dziadek, Jakub, nie mówiąc o twoim ojcu Edwardzie, był w tym najlepszy. Ta sama krew, he, he... Kobiety, to cud natury. Trzeba je wszystkie kochać, powiadam ci - znowu zachichotał. Ten śmiech był denerwujący, nierealny, jakby śmiał się aktor ze starej komedii. Chciałem, żeby już zechciał skręcić w jakieś skrzyżowanie, które mijaliśmy i było mi z tego powodu trochę głupio. W końcu nie spotyka się na co dzień swojego pradziadka.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz