WĘDRÓWKA
Tym razem wędrowałem na KONIEC ŚWIATA, wiedząc, że świat nie ma końca.
- Nawet, gdy zniknie, pojawi się zaraz inny - słyszałem wiele razy.
Otwierały się przede mną wszystkie horyzonty, mijało mnie tysiące ludzi - obojętnie, czasem uśmiechając się, rzadko okazywano mi wrogość. Raz tylko zostałem napadniety przez dwóch osiłków, bo nie podobała im się moja gęba i zabrano mi plecak. A ponieważ był ciężki, wypełniony cegłami na budowę domu, to dalej wędrowałem wygodniej. Miałem jednak już dość!
Głodny, spragniony i śpiący - resztkami sił modliłem się o ranek, który mnie zbawi, doprowadzając do jutra, z błahymi, codziennymi obowiązkami bez wędrówek.
Doprowadził mnie w końcu i napisałem te słowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz