środa, 27 maja 2015

SNY NIEDOBUDZONE - z książki - 25

ZIEMIA

   Na licytacji w BIURZE RZECZY ZNALEZIONYCH kupiłem bardzo tanio pole, dzikie, właściwie ugór; tak rozległe, że gdy wzbiłem się balonem na sporą wysokość, nie widziałem brzegów.
   Moja ziemia przesuwała się powoli i majestatycznie, zielonoszara, zupełnie pusta i bezludna - aż na horyzoncie zobaczyłem las o intensywnej, ciemnej zieleni. Tam była granica.
   Nagle ta masa leśna zaczęła pełznąć, zajmować pole.
   - Hej, hej! To moje! Zapłacone! - krzyczałem, ale zaraz zrozumiałem swoją śmieszność. Przecież drzewa nie mogły mnie słyszeć.
   Zawiał wiatr, balon wzbił się wyżej. Przerażony zobaczyłem, że gęsta puszcza pożera moją ziemską własność. Stawała się coraz mniejsza, mniejsza, aż całkowicie zniknęła. Nie było nawet polany, na której mógłbym wylądować.
   Krążyłem nad drzewami w nieskończoność.
   A w każdym tym drzewie, w słojach, zamknięty był czas przeznaczony dla świata, czyli dla mnie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz