Nagle, w środku jakiegoś obojętnego i szarego snu, zapragnąłem znaleźć najwyższe drzewo na świecie.
To tak, jakby chciało się odnaleźć najpiękniejszą kobietę, najbardziej okrągły kamień, najodleglejszą gwiazdę albo najmądrzejszego z ludzi...
Wyruszyłem skoro świt na południe świata, z moim plecakiem, który zawsze mi towarzyszył. Przedzierałem się przez lasy, mierząc drzewa wzrokiem.
- Beznadziejna sprawa - szeptałem.
Wreszcie na jakiejś górskiej polanie, blisko nieba, znalazłem małą samotną jodłę. Rozbiłem namiot obok niej i postanowiłem czekać, aż urośnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz