ZIEMSKI JAN:
I co mi radzicie?
Dla mnie to ważna decyzja. Może nawet najważniejsza w życiu.
ANIOŁ:
No, nie wiem.
ZIEMSKI JAN:
Co to za rada?
DIABEŁ:
Jasne, że
wyjeżdżamy! Trzeba szukać swojej szansy cały czas. Niedawno mówiłeś, że nie
wiesz, co ze sobą zrobić dalej. Ryzyk-fizyk. Bez tego wasz świat stałby w
miejscu.
ANIOŁ:
Ale się mądruje…
Właściwie, źle ci tu?
ZIEMSKI JAN:
No, nie. Jednak tam
może będzie jeszcze lepiej?
ANIOŁ:
Akurat. Nie znasz
za dobrze ich języka. Będą się z ciebie wyśmiewali. Zawsze u siebie, to u
siebie.
DIABEŁ:
Język podszlifuje,
wielkie rzeczy. Ma zdolności. Nie podcinaj mu skrzydeł. Swoje sobie podcinaj.
ZIEMSKI JAN:
Fakt, z moim
językiem mogą być kłopoty. Od jutra biorę się za niego… Ale zarobię tam
dziesięć razy więcej niż teraz.
ANIOŁ:
A będziesz wydawał
dwadzieścia razy więcej. O!
DIABEŁ:
Głupoty gada, nie
słuchaj go. Jedziemy i koniec. Trzeba przeć do przodu!
(dzwonek, wchodzi
JAKIŚ INNY)
JAKIŚ INNY:
Panie Ziemski,
tragedia! Wracam właśnie z rekrutacji. Wstrzymali wszystkie dalsze wyjazdy. Za
dużo chętnych. Odpadliśmy, cholera. Sprawdzałem na liście. A była taka szansa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz