ZIEMSKI JAN:
Do kitu!
Powiedziałbym ostrzej, ale przy aniele nie wypada.
DIABEŁ:
A mówiłem?
ZIEMSKI JAN:
Wszystko mnie boli.
A do tego jestem diabelnie głodny. Żeby jeszcze to wegetariańskie jedzenie było
tańsze. Wydałem masę pieniędzy.
ANIOŁ:
Ale trochę
schudłeś.
ZIEMSKI JAN:
Trochę. Dwa i pół
kilo.
ANIOŁ:
Musisz przyzwyczaić
się do swojej urody i już.
ZIEMSKI JAN:
Niestety, muszę.
DIABEŁ:
No, to wracamy do
normalności.
ANIOŁ:
A co z rowerem?
ZIEMSKI JAN:
Nie wiem. Mam go
serdecznie dosyć.
DIABEŁ:
Ha, ha, ha!
Przewidywałem!
(dzwonek, wchodzi
JAKIŚ INNY)
JAKIŚ INNY:
Panie Ziemski,
podobno ma pan na zbyciu rower. Przydałby mi się do jeżdżenia na działkę.
ZIEMSKI JAN:
Mam, owszem.
JAKIŚ INNY:
Po promocyjnej
cenie?
ZIEMSKI JAN:
Nowiutki. Dla pana
po promocyjnej…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz