ZIEMSKI JAN:
Zbierajcie się!
ANIOŁ:
Dzisiaj niedziela.
Mieliśmy odpoczywać.
ZIEMSKI JAN:
Idziemy do Wesołego
Miasteczka.
DIABEŁ:
Hura! Dla mnie
bomba.
ANIOŁ:
Boże święty, nie
jesteśmy dziećmi. Nie moglibyśmy do parku? Pokazuje się już pierwsza cudowna
zieleń. Powinniśmy to zobaczyć.
DIABEŁ:
Zieleni nie
widział.
ZIEMSKI JAN:
Idziemy do Wesołego
Miasteczka trochę powariować i się poweselić. Dzisiaj jest moje święto. Jakby
jubileusz.
ANIOŁ:
O!
DIABEŁ:
Chyba nie urodziny.
Nie mamy prezentów.
ZIEMSKI JAN:
Równo dwadzieścia
lat temu o godzinie osiemnastej rzuciłem palenie!
ANIOŁ:
Moje anielskie
gratulacje.
DIABEŁ:
Oj, wielkie mi
święto. Wszyscy i tak wkoło palą papierosy i mosty.
ANIOŁ:
Żebyś tak chciał
jeszcze rzucić alkohol. Byłbym szczęśliwy.
ZIEMSKI JAN:
Alkoholu na razie
nie rzucę.
DIABEŁ:
I bardzo dobrze,
bardzo dobrze.
(ANIOŁ wzdycha)
ZIEMSKI JAN:
Idziemy! Tylko nie
zgubcie mi się w Gabinecie Grozy!
(dzwonek, wchodzi
JAKIŚ INNY)
JAKIŚ INNY:
Panie Ziemski,
słyszał pan? Ale heca. W Wesołym Miasteczku przewrócił się Diabelski Młyn. Ale
nikomu nic się nie stało. Tylko dwie ławki do wymiany.
ANIOŁ:
Hi, hi! Diabelski…
ZIEMSKI JAN:
Kurde, zły znak…
Idziemy do parku…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz