KONIE
Truchtały przez moje życie, nie galopowały!
Nigdy nie
wsiadłem na konia, mimo że przyjaźniłem się z koniarzami ze stadniny
zbrosławickiej. Prawdziwy koniarz-instruktor Andrzej Pawłowski był moim
przyjacielem. Nie namawiał mnie do jazdy, wiedział, że się boję. Ale nauczył
jeździć moje córki…
Koń jeszcze
kojarzy mi się z letnią wyprawą Studenckiego Teatru „Metys” w roku 1966 – na
chłopskim wozie z budą.
Umęczony
gniadosz ciągnął w upale wehikuł, na którym siedziało ośmioro studentów,
wynajęty woźnica i sprzęt. Występowaliśmy w wiejskich świetlicach i
klubokawiarniach ze szmirowatą składanką kabaretową. Ja byłem zatrudniony jako
szef literacki, ale nic nie robiłem, tylko się wtrącałem i mnie wyrzucono.
Kilka lat
potem kierowałem tym teatrem. Już bez konia…
1 V 2023

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz