GURUĆ
Tak, Guruć nie miał najlepszego słuchu, ale nie martwił za bardzo, bo o tym po prostu nie wiedział.
Śpiewał sobie bez przerwy pod nosem
fałszywie, co było niesłychanie uciążliwie dla jego otoczenia z brzozowego
lasu. Nikt mu tego nie mówił, bo jego znajomi byli dobrze wychowani i
wiedzieli, że tak nie wypada.
Więc Guruć żył w swoim niepełnym dźwiękowym
świecie, właściwie szczęśliwy – poza CISZĄ NOCNĄ, która wyprowadzała go z
równowagi. Bowiem wydawało mu się w takich chwilach, że stracił całkowicie
słuch.
Ale wtedy uciekał w zbawienny sen, zazwyczaj
bardzo hałaśliwy. Mógł najgłośniej śpiewać pod niebo, jak śpiewak opery leśnej.
I nikomu nie przeszkadzał.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz