POLOWANIE
Dzik Absur
miał dosyć zadymionych miast i znowu zapragnął
zieleni. Wybrał losowo kierunek i po kilku godzinach szybkiego marszu
dotarł do pięknego dzikiego lasu.
Wszedł w
niego z rozkoszą. Oddychał pełną piersią, aż kot wyjrzał z kieszeni zdziwiony.
- Hop, hop,
lesie! Jesteś wspaniały i wieczny! - krzyknął Absur.
- Hop, hop
- odpowiedziało echo lasu.
Nagle huk,
nagle świst. Koło ucha dzika Absura przeleciała kula.
Zza grubego
dębu wyjrzał człowiek ze strzelbą, ubrany na zielono, czerwony z wściekłości na
twarzy.
- Precz
stąd, durniu jeden! - krzyknął. - Tu jest teren polowań. Nie umiesz czytać?!
Wkoło lasu są napisy jak byk!
-
Przepraszam bardzo. Las jest dla wszystkich - mamrotał trochę wystraszony
Absur, bo kto by się nie bał, stojąc przed lufą karabinu.
- Dzisiaj
nie dla wszystkich. Dzisiaj jest dla myśliwych, nie dla łazęgów…
- Dobrze,
panie myśliwy. Przyjdę kiedy indziej. Myślę też, że pański niecelny strzał w
moją stronę przepłoszył zwierzynę i uciekła do innego lasu - powiedział dzik
Absur odważnie i odwrócił się na pięcie.
- Precz! -
zasyczał myśliwy, znowu w niego celując.
Ale bał się
wystrzelić.
Bo w sumie
nie był za odważny i nie zawsze myślący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz