środa, 17 lipca 2019

CIEŃ NIEBA - 7


 W AUTOBUSIE

Mój Drogi Aniele!
   Wczorajszy sen:
   Jechałem zatłoczonym autobusem i pomyślałem, że każdy z nas, pasażerów   kuli ziemskiej, musi mieć takiego anioła stróża jak ja. Zrobiło się jakby jeszcze tłoczniej. Ale na najbliższym przystanku wysiadła bardzo otyła pani z czworgiem bardzo otyłych dzieci i zrobiło się luźniej…
   - Tyle aniołów, ilu ludzi. Tylu ludzi, ile sprzecznych interesów. Tyle sprzecznych interesów, ile łagodzących aniołów - wyszeptałem do Ciebie, mój Aniele, a Ty pokazałeś mi wolne miejsce po otyłej pani, do którego startował już jakiś młodzian w zdjętym kapturze.
   Byłem bliżej i byłem szybszy. Usiadłem. Młodzian przyhamował i, nie wiedzieć czemu, założył kaptur.
   - Jestem rencistą i muszę siedzieć - powiedział naprawdę starczym głosem i wyjął z kieszeni jakąś kartkę.
   Wstałem.
   - Proszę bardzo - wskazałem miejsce. Ale w tym momencie na fotel wskoczył   buldog z odpiętym kagańcem, którego prawdopodobnie wyczarowałeś i młodzian wycofał się do tyłu autobusu, mówiąc kilka brzydkich wyrazów.
   Kiedy spojrzałem na miejsce walki, buldoga już nie było, tylko siedziała czarnowłosa dziewczyna.
   - Jest w ciąży - usłyszałem Twój głos. - Ma już przydzielonego drugiego anioła!
   Dziewczyna była tak piękna, że bolały oczy. Niestety musiałem wysiąść na najbliższym przystanku. Jeszcze raz się oglądnąłem i już leżałem jak długi na chodniku. Ktoś mnie podniósł. Myślałem, że to Ty. Ale to był młodzian, ze zdjętym kapturem. Miał twarz dziewczyny z autobusu!
   Ale przecież wiesz, mój Aniele, że ja nigdy nie jeżdżę autobusami, tylko wszędzie chodzę na piechotę.

Twój na zawsze
Michał syn Edwarda



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz