44
Usnąłem po kilku kieliszkach brandy i wreszcie
zaczął wyświetlać mi się sen.
Byłem
znowu starym Michałem, pobolewał mnie nawet kręgosłup i lewe kolano.
Siedziałem na zwalonym pniu, w lesie,
ogołoconym prawie z drzew i było mi swojsko. W oddali zobaczyłem zbliżającego
się człowieka w swetrze i dżinsach. Sprawnie przeskakiwał leżące na ziemi
drzewa.
Był to Marek, ale jakby mniej mi znany. Nie
ten z mojego lustra. Zatrzymał się przede mną, bez uśmiechu, z zupełnie
obojętną maską.
- O! Znajomy! - powiedziałem. - Znowu chcesz
się ze mną zamienić?
- Nie. Chcę ustalić pewne szczegóły - odparł
Marek znajomym mi głosem.
- Tak jest, szefie. Mam wstać?...
- Możesz siedzieć, jeśli ci wygodnie… Nie
jestem twoim szefem…
- Mam ci dać sprawozdanie z mojej
idiotycznej działalności?...
- Nie musisz. Wszystko wiemy. Jesteś pod
stałą obserwacją. Nie wyczuwasz tego?...
- Wyczuwam… Kto mnie obserwuje? Możesz mi
powiedzieć?... Genowefa? Jola? Kurier?...
- Nieważne. Może oni, może nie oni. Do tego
nie potrzebujemy ludzkich zmysłów… Na razie sprawujesz się dobrze. Nie robisz
za dużo głupstw…
- Jak długo mam być tym Indiomem w twojej
skórze?...
- Idiomem? Nie jesteś jeszcze nim. Jesteś w
pierwszej fazie kandydatury…
- O, Boże...
- Bóg nie ma z tym nic wspólnego…
- Tak sobie tylko westchnąłem…
- Źle ci w skórze młodego człowieka?...
- Momentami bardzo dobrze…
- No!...
- Ale nieraz piekielnie się nudzę. Nie
mógłbym czegoś robić, oprócz rozdawania pieniędzy, których nie zarobiłem?...
- Może przyjdzie czas, że dostaniesz ważne
zadania. Może nawet takie, które zaważą na losie ludzi. Mówiłem. Jesteś
kandydatem Indioma, sprawdzamy cię… Muszę już iść…
- Poczekaj. Nie mógłbyś powiedzieć mi coś
więcej o sobie. O Marku, znaczy. Nic o nim nie wiem i mogę robić różne gafy…
- Nie musisz wiedzieć. Jak będzie potrzeba,
to się dowiesz, jak dowiedziałeś się o adresie i dacie urodzenia… Po co ci
szczegóły? Masz swój świat Michała w swoim mózgu. Powinien wystarczyć…
- Wystarcza w zasadzie… Lubię ten mój
prawdziwy świat…
- Niech będzie, że prawdziwy… Zostawiliśmy ci
go, ze szczegółami. Miej go sobie. Muszę już iść… Aha, chodź częściej na
siłownię. Mięśnie ci sflaczały…
- Z Jolą?...
- Możesz z Jolą, możesz z innymi. I mniej
pij, bo nie dasz rady dziewczynom…
Indiomowy Marek spojrzał na mnie kpiąco i
zniknął.
A ja obudziłem się z pustym kieliszkiem w
ręku… Poczłapałem do łazienki, zobaczyć, jak wyglądam.
Byłem Markiem z podkrążonymi oczami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz