wtorek, 17 lipca 2018

"INDIOMY" - ODC. 36 (Z KSIĄŻKI)


36

   Nic mnie nie cieszyło.
   Szedłem przez moje miasto bez celu, z myślami skierowanymi do środka.
   Było po deszczu, omijałem kałuże, w niektórych przyglądałem się obcemu facetowi. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłem.
   Jakaś kobieta w średnim wieku przyglądała mi się z uśmiechem, ale dla większości ludzi byłem obojętnym obiektem, jak latarnia miejska.
   - Może udają, że mnie nie widzą… Ciekawe, kto z nich jest Indiomem?...
   Niespodziewanie stanąłem przed tyle razy odwiedzaną księgarnią FENIKS, własnością pana Jana. Wahałem się.
   - Wejść?... I tak mnie nie pozna przecież…
   Na wystawie nie było moich książek.
   Wszedłem…
   Pusto. Pan Jan podszedł do mnie.
   - Czym mogę służyć? - spytał ze znanym mi uśmiechem.
   - Dostanę książki Michała Szymy?...
   - Przykro mi bardzo. Wszystkie wykupione. Przez tydzień były kolejki, zamawiałem w hurtowni, aż do wyczerpania - odparł smutno pan Jan. - Straszne nieszczęście - westchnął. - Pana Szymę znałem dobrze. Przychodził tu prawie codziennie. Wspaniały, mądry człowiek…
   - Tak, słyszałem - bąknąłem.
   - Wszyscy słyszeli. Do tej pory nie znaleziono zabójcy i motywów… Pan Michał nie miał wrogów. Wszyscy go lubili… Straszne nieszczęście…
   - Tak, straszne…
   - Niech pan zajrzy za miesiąc. Słyszałem, że mają wznowić najważniejsze tytuły… Proszę się rozejrzeć, może pan wybierze sobie coś innego… Dzisiaj posucha z klientami… Przyjdzie mi zamknąć interes. Znowu podnieśli mi czynsz…
   - Rozejrzę się…
   Wybrałem kilka najdroższych książek.
   - O, świetne pozycje - ucieszył się pan Jan. - Ale u mnie nie ma złych książek.
   Zapłaciłem.
   - Do widzenia. Wrócę tu na pewno…
   - Zapraszam, zapraszam!...
   Uśmiech pana Jana nie zniknął aż do mojego wyjścia…








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz