wtorek, 3 lipca 2018

"INDIOMY" - ODC. 21 (Z KSIĄŻKI)


21

   Śniło mi się, że stoję pod moim dwunastopiętrowym domem przy ulicy Zygmunta. Wahałem się.
   - Wejść?...
   Nie miałem kluczy. Ale drzwi wejściowe były otwarte na oścież. Wszedłem do środka…
   - Dziesiąte piętro…
   Nacisnąłem dziesiątkę. Drżałem. Strach? Przecież żyłem.
   - Po co ja tam jadę? To już nie jest mój dom. Nie mam do niego klucza…
   Wyszedłem z windy i stanąłem przed drzwiami, tyle razy przeze mnie otwieranymi i zamykanymi. Czułem, że się zaraz rozpłaczę.
   Ale drzwi były zaplombowane urzędową pieczęcią.
   Usłyszałem kroki po schodach. Skoczyłem w stronę windy. W świetle korytarza zobaczyłem sąsiada z piętra wyżej, który zalał mi kiedyś mieszkanie.
   - Pan do kogo? - spytał ostro.
   - Szukam Pawła Szczęsnego - powiedziałem przytomnie.
   - Tu taki nie mieszka - odparł sąsiad i dokładnie mnie zlustrował.
   - To Zygmunta siedem?...
   - Nie, pięć…
   - Och, przepraszam, musiałem nie zauważyć numeru…
   Nacisnąłem przycisk winy. Gdy do niej wchodziłem, usłyszałem:
   - Dom Zygmunta siedem został niedawno wyburzony, bo był wybuch gazu...
   Na szczęście winda ruszyła.
   Obudziłem się z boląca głową.
   - Śniłem, czy byłem tam naprawdę?… Wszystko możliwe w tym wariactwie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz