niedziela, 1 lipca 2018

"INDIOMY" - ODC. 19 (Z KSIĄŻKI)


19

   Numer 145.
   Stałem pod eklektycznym domem, z dużymi oknami, z aniołkami na gzymsach.
   - Ładny nawet…
Brama nie miała domofonu. Była zamknięta.
   - Jak ja tam wejdę?...
   W kieszeni dżinsów wyczułem klucze. Kilka na kółku.
   - O wszystkim pomyślały, diabły cholerne…
   Największy pasował do bramy.
   - Mieszkanie dwanaście… Które to może być piętro? Trzecie, czwarte?...
   Była zabytkowa winda, ale wolałem iść po schodach.
   - Młody i długonogi gówniarz…
   Dwunastka była na trzecim piętrze. Poszukałem mniejszego klucza. Pasował. Otworzyłem bezszelestnie drzwi do mojego nowego domu.
  Z naprzeciwka wyjrzała uśmiechnięta siwa staruszka.
  - O, pan Marek! Dawno pana nie widziałam. Dzień dobry! - powiedziała. - Nie miał mi kto robić zakupów…
   - Byłem w podróży - mruknąłem. - Już jestem…
   - Jutro rano dam panu listę, co pan mi kupi. Tak jak zawsze…
   - Oczywiście. Proszę tylko zapukać…
   - Zadzwonię… Cieszę się bardzo, że znowu pana widzę, panie Marku. Przypomniałam sobie, jak skończyła się ta moja przygoda na Orlej Perci. Opowiem panu…
   - Tak, bardzo lubię słuchać pani historyjek… Na razie. Do widzenia. Muszę odpocząć…
   - Niech pan odpoczywa. Zadzwonię jutro rano o dziewiątej…
   - Proszę bardzo…
   - Jejku, panie Marku! Pan bez tego uroczego wąsika? Dopiero teraz zauważyłam…
   - Zgoliłem!...
   - Szkoda. Bardzo go lubiłam…  A pan z podróży bez bagażu?...
   Sąsiadka zaczynała być denerwująca.
   - Zostawiłem u kolegi…
   - Aha… To do zobaczenia…
   - Do zobaczenia…
   Staruszka zniknęła. Miałem spocone czoło.
   - Ufff!...
   Pchnąłem drzwi. Byłem u siebie…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz