STRUŚ
Dzik Absur
szedł z synem w stronę parku, gdzie miał się odbyć koncert orkiestry dętej
Straży Miejskiej. Przed zamkniętym sklepem z bielizną damską spotkali strusia
przywiązanego do słupa.
- Tato,
patrz, jaki ładny - wykrzyknął Absorudzik.
- Zostaw,
bo cię podziobie. Ktoś zaraz po niego przyjdzie. Chodźmy, spóźnimy się na
koncert - powiedział Absur.
Poszli.
Koncert był
marny i fałszujący, długo tam nie
zabawili. Wracając, znowu zobaczyli strusia przywiązanego do słupa.
- No i
widzisz? - zatryumfował Absorudzik. - Nikt po niego nie przyszedł. On jest
bezdomny. Nie można go tak zostawić, biednego…
Odwiązali
strusia i poszli z nim w stronę domu, z duszami na ramionach, niepewni, co
powie na to dzikuska Absurdzica.
Na
szczęście dla nich struś wyrwał się i pogalopował w siną miejską dal. Absur
odetchnął, a Absorudzik zapłakał.
- Wybrał
wolność! Chcesz? Jutro kupię ci kanarka - pocieszył go ojciec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz