Poszliśmy powoli w stronę mojej ławy. Chciałem zrzucić biały garnitur i ciasną koszulę. Jola jeszcze podrygiwała, nucąc pod nosem, ale już nikt prawie na nią nie patrzył. Tylko jakiś przebrany za marynarza krzyknął z daleka:
- Hej, Jola!
- Hej! - odpowiedziała, ale nie uśmiechając się.
- Kto to? - spytałem. Byłem zazdrosny.
- A, taki jeden palant. Był fabrykantem cygar. Głupi jak worek kamieni...
Już była ława, gdzie ja i Paweł zostawiliśmy ubrania. Torby leżały na swoim miejscu.
- A ja się nie przebieram! - Postanowił nagle Paweł. - Te togi były szalenie wygodne.
- No, dobrze ci w niej. - Jola pogłaskała go po plecach. - Wyglądasz dostojnie, jak prawdziwy cesarz.
- Mogłabyś się odwrócić? Chciałem się przebrać - powiedziałem.
- Zwariowałeś? Wstydzisz się mnie? - Dziewczyna parsknęła śmiechem.
Z ociąganiem zdjąłem biały kostium.
- No, całkiem, całkiem. - Jola pooglądała mnie dokładnie.
Szybko ubrałem się w moje stare ubranie. Odetchnąłem. Znowu byłem ze sobą.
- I co teraz robimy? - spytał Paweł. - Ten bal nie był za długi.
- A nie moglibyśmy iść na poziom, gdzie można spać? - zaproponowałem.
- Spać mu się ze mną zachciało, hi, hi! - Jola zachichotała po swojemu.
- Dobry pomysł - powiedział Paweł. - Dawno tam nie byłem.
- Ale poczekajcie tu na mnie. Nie będę świeciła gołym brzuchem, bo nikt nie zaśnie. Moja ławka z ubraniami jest niedaleko. - Jola była wyraźnie ucieszona.
- Poczekamy, co mamy nie poczekać. Nie śpieszy nam się. - Paweł siadł, a Jola pobiegła w głąb korytarza...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz