- Chodź, usiądziemy gdzieś, pogadamy sobie spokojnie - powiedział Paweł, biorąc mnie pod ramię. Był ode mnie niższy o głowę.
Poszliśmy w stronę wolnej wnęki. Paweł, siadając, sapnął, jakby był bardzo zmęczony. Wziął ode mnie torbę z białym garniturem i wsunął ją pod ławę.
- Biały garnitur będzie czekał na ciebie, bezpieczny. Zapamiętaj tylko, która to wnęka. One mają też swoje numery. - Zajrzał pod ławę. - Są zapisane na dole. Ta ma sześćdziesiąt tysięcy pięćdziesiąt pięć, zapamietaj.
- Zapamiętam. Numer sześćdziesiąt tysięcy pięćdziesiąt pięć. Łatwy. Tu wszystko jest numerowane?...
- Prawie wszystko. To trochę porządkuje ten kolosalny chaos, który udaje harmonię. Poziomy też są ponumerowane, ale te numery znają tylko nieliczni...
- Ty znasz?
- Może znam, może nie znam. - Paweł zaśmiał się śmiechem pradziadka Samuela.
- Długo tu jesteś...
- Wydaje mi się, że od nieskończoności... Ale powiem ci. Właściwie da się tu żyć. Tylko trzeba przyjąć tutejsze realia i przyzwyczaić się do nich. Nie zawsze mi się to udaje. Ale ty może szybciej przywykniesz...
- Od nieskończoności do nieskończoności - westchnąłem.
- Tak, od nieskończoności do nieskończoności. W takim kole. - Paweł spojrzał smutno na wędrujących powoli ludzi, na ogół ze spuszczonymi głowami. - Dobrze, że jest tu Jola, niezła wariatka...
- Tak, dobrze...
- Jest tu takich więcej. To one ubarwiają te pokłady - powiedział Paweł już całkiem wesoło.
- Tak jak na Ziemi - przyszło mi do głowy.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz