I przyszedł dzień, kiedy Dębski podarł dwudziesty szósty list. Wszyscy zapomnieli już o deszczu, niebo było bez chmurki. Najwyższy czas, bo zaczął się lipiec i ludzie wyjeżdżali na urlopy. Dębski też by wyjechał, ale Zieliński zamykał zakład dopiero w sierpniu, chciwy na każdy grosz.
- Rzucę to cholerstwo, zwolnię się! - postanowił o godzinie piątej po południu. Pięć minut potem zapukano do drzwi.
- Następny! Żeby cię połamało. Nie otwieram. Nie ma mnie w domu - pomyślał.
- Nie ma mnie w domu! - krzyknął wściekły.
- Dębski! Nie wygłupiaj się, otwieraj! - usłyszał nieznajomy głos.
- Nie otwieram! Jestem chory, leżę w łóżku. Dajcie mi spokój!...
- Co ty, Dębski? Nie poznajesz? To ja, Okołokułak!...
Okołokułak był starym znajomym z zamierzchłych czasów. Nie widzieli się kilkanaście lat.
Dębski z wahaniem otworzył drzwi. Były już zaopatrzone w dwa zamki i gruby łańcuch. Okołokułak wtoczył się do mieszkania; ważył przeszło sto kilo. Ucałował z dubeltówki Dębskiego.
- Złodziei się boisz? Takiś bogaty? - spytał i odsunął kolegę na odległość swoich tłustych rąk. - Rany boskie, jak ty wyglądasz? Naprawdę jesteś chory?
- Boli mnie żołądek - niechętnie odpowiedział Dębski. Zdjął ręce Okołokułaka z ramion. - Wchodź dalej...
- No myślę. Chyba nie wyrzucisz starego kumpla. Zmęczony jestem, jak szlag... Przyjechałem specjalnie do ciebie. Samochodem! Kupiłem niedawno. Zobacz, stoi pod domem!...
Okołokułak popchnął Dębskiego w stronę balkonu. Dębski musiał wyjrzeć. Pod drzewem stało auto terenowe, niemiłosiernie brudne i odrapane z zieleni.
- Widzisz? - sapnął Okołokułak. - Prawdziwy amerykański, wojskowy, willys! Maszynę ma jak parowóz - kipiał zadowoleniem. Usiadł przy stole. Dębski chodził nerwowo po pokoju. Okołokułak złapał go za rękę i przytrzymał.
- Coś taki nerwowy? Czekasz na kogoś?...
- Mówiłem ci, że boli mnie brzuch...
Rozległo się pukanie do drzwi.
- A widzisz? Ktoś z wizytą. Chyba nie krępujesz się starym kumplem?...
Dębski niechętnie otworzył, klnąc pod nosem.
- O, pan listonosz! - zakrzyknął Okołokułak, jakby pierwszy raz w życiu widział listonosza.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz