niedziela, 26 kwietnia 2015

WĘDRÓWKI SŁONIA JAKDŁONIA - 24

WULKAN HUKBUCH

   Widać go było już z daleka, więc nie mogli zabłądzić. Dostojny jubilat wybuchał regularnie czerwonawym pióropuszem, hucząc głośno.
   Chmurka Pędzipiórka, słoń Jakdłoń i wiaterek Zefirek zdążyli na wielką uroczystość.
   Dokładnie o godzienie osiemnastej wulkan zamilkł i rozpoczęła się zabawa z udziałem licznych gości. Kogo tam nie było? Słonikowi dech zaparło. Na niewielkiej Wyspie Szafirowej tłoczyły się zwierzęta z dawnych epok, a najwięcej było hałaśliwych dinozaurów o różnych kształtach i wielkościach. Hałas był taki, że nikogo nie było słychać, a każdy miał coś uroczystego do powiedzenia.
   Ale kwadrans po godzinie osiemnastej wulkan huknął i przemówił:
   - Witam moich drogich gości! Cieszę się niezmiernie, że przybyliście z dalekich bajkowych czasów na moje skromne stumilionowe urodziny. Jedzcie, pijcie, bawcie się. Dania gorące po lewej, zimne po prawej, letnie pośrodku...
   Goście podziękowali chóralnie, każdy w swoim języku i zaśpiewali wulkanowi "miliard lat", trochę fałszując.
   A po uczcie i licznych przemówieniach - na niebie rozbłysły fantastyczne ognie sztuczne i naturalne...
   - Od lat takiej imprezy nie przeżyłam - powiedziała chmurka Pędzipiórka, kiedy już wracali, trochę ogłuszeni.
   - Ja w ogóle nigdy - sapnął słoń Jakdłoń.
   - Proponuję lecieć do KRAINY CISZY - zasyczał Zefirek.
  - O, tak! O, tak! - ucieszyła się chmurka i ucieszył się słonik...

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz