sobota, 20 grudnia 2014

SNY NIEDOBUDZONE (61)

   Bujałem się na wygodnej huśtawce, zawieszonej na gigantycznej bramie do Nieba, otwartej prawdopodobnie dla wszystkich.
   Jedno wahnięcie - jeden rok!
   - Ale cudownie - myślałem. - Nic nie muszę robić, tylko latam sobie w otwartej przestrzeni, nie hamowany przez nikogo...
   A na dole życie toczyło się z mozołem beze mnie. Ludzie pracowali, świętowali, biegali za lepszym, lubili i nienawidzili, zgadzali ze sobą i się wadzili, obradowali, wybierali, kupowali, sprzedawali, pożyczali, walczyli i się godzili, grali, jedli, pili i śpiewali, uprawiali seks, sztukę i ziemię.
   Patrzyłem w dół, aż zakręciło mi się w głowie.
   - Ściągnijcie mnie stąd! - krzyknąłem, znudzony w końcu tym NICNIEROBIENIEM.
   Ale nikt mnie nie słyszał. Wszyscy byli zajęci bieganiem za swoim szczęściem na Ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz