43
Dawno nie widziałem pani Genowefy. Już
miałem do niej zajrzeć i upewnić się, czy żyje, kiedy usłyszałem za sobą czyjeś
kroki. To była ona, wracająca do domu.
- Dzień dobry, pani Genowefo…
Nie wiadomo czemu, była speszona.
- O, pani bez laski?...
Nigdy nie rozstawała się z nią.
- A, tak. Chciałam spróbować swoich sił bez
tej trzeciej nogi...
Roześmiała się sztucznie.
- Nieraz wydaje mi się, że młodnieję…
Odgarnęła siwy kosmyk z czoła, naprawdę
młodzieńczym ruchem.
- Aha, jak wczoraj pana nie było, ten sam
człowiek przyniósł paczkę. Powiedziałam mu, że panu oddam, ale się nie zgodził…
- Służbista. Pewnie mu nie wolno…
- Ale bardzo grzecznie się uśmiechnął… To
pewnie książki pan tak zamawia?...
- Tak, książki…
- Ja kiedyś bardzo lubiłam czytać, ale teraz
oczy już nie te - westchnęła. - To nie przeszkadzam panu Markowi… Na razie nie
potrzebuję zakupów. Sama sobie trochę pokupowałam… Do widzenia…
- Do widzenia, pani Genowefo…
Zerkając na mnie, ociężałym ruchem otworzyła
drzwi i zniknęła w swoim królestwie.
- Nigdy nie zaprosiła mnie do domu -
pomyślałem. - Dziwna jakaś ta moja pani Genowefa… Jakby indiomowa… Ale kto to może
ich rozpoznać w tym galimatiasie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz