wtorek, 24 lipca 2018

"INDIOMY" - ODC. 43 (Z KSIĄŻKI)



43

   Dawno nie widziałem pani Genowefy. Już miałem do niej zajrzeć i upewnić się, czy żyje, kiedy usłyszałem za sobą czyjeś kroki. To była ona, wracająca do domu.
   - Dzień dobry, pani Genowefo…
   Nie wiadomo czemu, była speszona.
   - O, pani bez laski?...
   Nigdy nie rozstawała się z nią.
   - A, tak. Chciałam spróbować swoich sił bez tej trzeciej nogi...
   Roześmiała się sztucznie.
    - Nieraz wydaje mi się, że młodnieję…
   Odgarnęła siwy kosmyk z czoła, naprawdę młodzieńczym ruchem.
   - Aha, jak wczoraj pana nie było, ten sam człowiek przyniósł paczkę. Powiedziałam mu, że panu oddam, ale się nie zgodził…
   - Służbista. Pewnie mu nie wolno…
   - Ale bardzo grzecznie się uśmiechnął… To pewnie książki pan tak zamawia?...
   - Tak, książki…
   - Ja kiedyś bardzo lubiłam czytać, ale teraz oczy już nie te - westchnęła. - To nie przeszkadzam panu Markowi… Na razie nie potrzebuję zakupów. Sama sobie trochę pokupowałam… Do widzenia…
   - Do widzenia, pani Genowefo…
   Zerkając na mnie, ociężałym ruchem otworzyła drzwi i zniknęła w swoim królestwie.
   - Nigdy nie zaprosiła mnie do domu - pomyślałem. - Dziwna jakaś ta moja pani Genowefa… Jakby indiomowa… Ale kto to może ich rozpoznać w tym galimatiasie…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz