PAPLINEK
Stworek niezbyt pokaźny, ale za to znający kilkadziesiąt języków obcych, które dla niego wcale nie były obce, ponieważ przyjaźniły się z nim na co dzień i od święta. Dbał o nie, niekiedy dodawał jakiś nowy wyraz, mieszał je potem dla zabawy.
Musiał obracać tymi językami bez przerwy, co
było trochę irytujące dla otoczenia i wszyscy uciekali od niego, kiedy tylko
zaczynał.
Paplinek miał tylko jednego wiernego
słuchacza, Gurucia spod brzozowego lasu, ale on był trochę głuchawy i słyszał
co trzecie słowo. Guruć bawił się nimi potem bez zbytniego sensu.
Ale czy wszystko na świecie musi mieć sens?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz