PIASEK
Moja żmudna praca polegała na liczeniu ziarenek piasku na rozległej pustyni, pod palącym słońcem - dla Instytutu Prawdopodobieństwa. Co jakiś czas przychodził jakiś doktorant w długich włosach i odbierał ode mnie aksamitne woreczki z policzonym piaskiem, z zapisaną liczbą ziarenek.
Nie zdołałem się dowiedzieć, po co Instytutowi Prawdopodobieństwa policzony piasek z nieprzebrnej pustyni.
- Przybliża ich to do jakiejś prawdy? - zastanawiałem się i liczyłem dalej, bo świetnie płacili. Włącznie z trzynastą i czternastą pensją; a w przyszłości - gdy doliczę do miliarda - mieli płacić nawet piętnastą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz