Ten sen wraca do mnie co jakiś czas i jest dokładnie taki sam. Kiedy się zaczyna, wiem już jak się skończy. Ta sama scenografia, te same postacie, ja w roli wiodącej, ta sama mglista, zielono-niebieska atmosfera. Snuje się powoli i beznamiętnie - jak samotna niedziela za oknami pociągu jadącego pod wysoką górę. Wreszcie zapada kurtyna i budzę się...
I nie potrafię opowiedzieć nikomu jego treści. Zupełnie, jakby to było moje życie w poprzednim wcieleniu, majaczące w podświadomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz