KRECIK FACECIK
Kurzawa po słoniowym stadzie nagle zniknęła w dalekiej zieleni i Jakdłoniowi świat wydał się jeszcze bardzej pusty niż przedtem.
Niezupełnie był pusty, bo obok poruszyła się ziemia i wyjrzała mordka jakiegoś małego stworka, o wiele mniejszego od słonika.
Był to krecik Facecik, który wreszcie zdobył się na wyjście spod ziemi.
- Hej! Dzień dobry - powiedział uprzejmie, bo wychowano go bardzo dobrze, mimo że pod ziemią.
- Dzień dobry - odpowiedział Jakdłoń, chociaż wcale nie był pewien, czy ten dzień będzie naprawdę dla niego dobry.
- Ale masz minę - zaśmiał się przyjaźnie krecik Facecik.
- Ciekawe, jaką ty byś miał, gdyby cię wszyscy nagle opuścili - westchnął słonik.
- Och, ja tam wolę być sam. Samemu lepiej się rozmyśla - odparł krecik.
I tak sobie długo rozmawiali, podziwiając, od czasu do czasu, chmury na niebie, które tego dnia tańczyły w nadzwyczainym widowisku beletowym, wiedząc, że ktoś na nie patrzy...
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz