Wczoraj prawie przez cały dzień mój człowiek stał przy oknie i patrzył w dal. Miał w sobie jakiś niezrozumiały dla mnie problem. Czułem jak ponure myśli kłębiły się w jego głowie.
Hałas miasta bez dźwieków wiolonczeli był przygnębiający. Zaczął padać deszcz, gdzieś daleko zagrzmiało. Nagle ukazała się wyraźna, piękna tęcza. Pokazałem ją smutnemu człowiekowi. Westchnął głęboko i podszedł do swojego instrumentu.
Rozbrzmiała cudowna muzyka. Świat się roześmiał. Wyjrzało słońce. Przyleciała biała gołębica...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz