wtorek, 24 czerwca 2014

DZIK ABSUR POWRACA (164)

Była letnia pełnia Księżyca i dzik Absur nie mógł zasnąć. Męczył się ze dwie godziny, w końcu wstał, ubrał się po cichu i wyszedł z domu, nie budząc dzikuski Absurdzicy i Absorudzika.
Szedł przed siebie aż na koniec pustego miasta, jak na koniec świata. Tam spotkał swojego sobowtóra, który też nie mógł zasnąć. Usiedli bez słowa pod jakimś drzewem i patrzyli na tarczę Księżyca do wschodu Słońca. Wtedy wstali, podali sobie ręce i każdy poszedł w swoją stronę.
Nie wiadomo jak sobowtór, ale dzik Absur musiał długo się tłumaczyć, gdzie był przez całą noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz