środa, 18 lipca 2018

"INDIOMY" - ODC. 37 (Z KSIĄŻKI)


37

   Siedziałem w fotelu, ze stukartkowym zeszytem i długopisem. Myślałem o dwóch światach: Michała i Marka. Tamten długi i pamiętliwy oraz nowy tajemniczy i niejasny jak początek Wszechświata.
   - Próbuję to pospisywać, ale jak można taką bajkę opowiedzieć wiarygodnie. I do kogo to jest adresowane? Co mnie czeka dalej? Mam niby trzydzieści trzy lata, a jestem zmęczony jak starzec… Siedemdziesiąt trzy lata dodać trzydzieści trzy. Razem sto sześć lat.
   Rozśmiałem się!
   - Jestem tu czy tam? W jakim czasie? Przeszłym, teraźniejszym czy przyszłym. Kiedy ktoś tu przyjdzie i mi wyjaśni? Może nie ma takiego w tym indiomowym wszechświecie? Może oni też nic nie wiedzą?... Och, jak chciałbym zasypiać jak dawniej, z kolorowymi snami nie do opowiedzenia… A mnie teraz nic się nie śni… Pustka. Budzę się i jestem w tym koszmarnym normalnym śnie niby z mojego świata, a przecież nie z mojego…
Senna bezsenność! A może ja zwariowałem?...
   Zadzwonił telefon. Jola!
   - Tak, słucham!...
   - Kochany Marku, chciałam ci jeszcze raz podziękować za pomoc. Uratowałeś mnie…
   - Możesz mi powiedzieć, o co chodziło?...
   - Teraz nie mogę. Może ci kiedyś powiem… Marek, nie chciałbyś? No, wiesz……
   - Nie!...
   - W porządku. Nie będę naciskać… Ale mogę kiedyś znowu zadzwonić?...
   - Dzwoń. Ale nie w nocy…
   - Będę dzwoniła rano…
   Zaśmiała się nieśmiało.
   - Może spotkamy się w siłowni…
   - W jakiej słowni?...
   - W naszej…
   - Może…
   - Pa, Marku!...
   - Pa, Jolu…
   Wyłączyła się.
   - Boże święty, ja chodzę do siłowni. Nie do biblioteki?…







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz