Minąłem kilka skrzyżowań i przy którymś następnym, wyglądającym tak samo, zobaczyłem mężczyznę w nieokreślonym wieku, dziwacznie ubranego. Siedział na składanym zydelku z płótna. Kiedy mnie zobaczył, wstał i radośnie przywitał.
- Och, nareszcie. Nie mogłem się doczekać!
Objął mnie, prawie czule.
- Dzień dobry - bąknąłem. - A może dobry wieczór. Nie wiem, która godzina.
- Nieważne. Tutaj godziny się nie liczą - roześmiał się nieznajomy.
- Przepraszam, kim pan jest, jeśli wolno wiedzieć? - spytałem zmieszany.
- Możesz mówić mi na ty. Mam na imię Samuel. Jestem twoim pradziadkiem - powiedział człowiek i klepnął mnie mocno w ramię.
- Jak to, moim pradziadkiem - nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
- Normalnie. Twój dziadek Jakub, którego pamiętasz przez mgłę, jest moim synem. A Jakub jest ojcem twojego ojca Edwarda. Są zapewne na innym, dalekim poziomie, o ile wiem - wyjaśnił od niechcenia mój pradziadek. - Chodźmy. Odprowadzę cię do następnego skrzyżowania.
Złożył swój stołek i ruszyliśmy powoli przed siebie.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz