SZKOŁA
Długa droga do tej szkoły była jak najbardziej realna: kręta, zimowa, w zaspach po kolana… Gdy dotarłem wreszcie do niepozornego budynku i wszedłem do środka, poczułem się nieswojo, chociaż wszyscy nauczyciele anielsko się uśmiechali.
To była
SZKOŁA WIEDZY O NIEWIEDZY!
Uczono tam
niemożności poznania prawdy o świecie, prawdy o kosmosie, prawdy o
nieskończoności czasu i przestrzeni. Uczono, że to, co nas otacza i w czym
tkwimy, jest złudzeniem naszej świadomości, której istoty nigdy nie poznamy; że
nasz świat jest subiektywnym mgnieniem, niemającym nic wspólnego z prawdą – bo
jej po prostu nie ma!... Kolory nie
istnieją, to tylko forma energii odebrana przez nasze oko, a nawet nasze ciało
jest właściwie PUSTKĄ, bo atomy są
puste. Ale o nich też niewiele wiemy…
Na całe
szczęście oblałem egzamin polekcyjny, mówiąc:
PANIE
PROFESORZE, WIEM, ŻE MUSZĘ WRÓCIĆ DO PORANNEJ JAWY, PONIEWAŻ PRZYCHODZĄ ROBOTNICY WSTAWIĆ NOWE OKNO BALKONOWE…
No i
wyleciałem nawet łagodnie ze Szkoły Wiedzy o Niewiedzy na zimową drogę. Chociaż
mamy przecież lipiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz