NAD JEZIOREM SREBRNOLICYM
- Gdzie chcesz lecieć? - spytała chmurka Pędzipiórka słonika.
- Wszystko jedno - odparł Jakdłoń, któremu
dusza siadła na ramieniu, bo bała się wysokości.
- Dobrze. Może pokażę ci najpierw moje
ulubione jezioro Srebrnolice. Lubię się w nim przeglądać.
Chmurka poprosiła wicherka, aby popchnął ją
na zachód i niebawem zbliżyli się do wspaniałej, lśniącej srebrem wody. W jej
odbiciu słoń Jakdłoń pierwszy raz w życiu ujrzał siebie, wychylając się
ostrożnie zza chmurki.
- Nie uważasz, że trochę śmiesznie wyglądam
z tą długą trąbą? - spytał niepewnie.
- Dlaczego śmiesznie? - odparła Pędzipiórka.
- Nikt na świecie takiej nie ma. A znam chyba wszystkie zwierzęta.
- Mówisz? - ucieszył się słonik. O mało nie
wpadł do wody, skacząc z radości.
A jezioro Srebrnolice zamruczało połyskliwie
i przytakująco.
- Znasz jego język? - zaciekawił się
Jakdłoń.
- O, tak, rozmawiamy sobie czasem. Jesteśmy
właściwie rodzeństwem. Bo ja też jestem z tej samej wody. Jezioro paruje, a ja
spływam nieraz do niego deszczem - odparła chmurka Pędzipiórka.
- Trochę to dziwne - westchnął słonik.
- Wiele jest dziwów na świecie. Trochę ci
ich pokażę. Lećmy dalej…
I polecieli, żegnając się przedtem z
jeziorem Srebrnolicym, które zafalowało po brzegach…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz